ale suszy
na chwilę przywróciło wzrok we wnętrzu głowy
w widzeniu matowym
ustępując dudnieniu młotów walących krew w skronie
trzęsą się do niej
do pełnej szklanki w parnej krainie smutek się ścieli
wczoraj byli goście i byli weseli
w taki czas muchy mają niski natrętny lot
lecą nie wiadomo skąd
siadając w miejscu którego nie można dosięgnąć
prawą ręką ani lewą
koszmarna fala nad stołem do kufli z resztkami piwa
gdzie zaduch wciąż spływa
od gleby czuje się bezruch gołymi stopami
krowy żują trawę gorąco wzrok mami
po drugiej setce na klina leniwie przepłynie czas
jak zupiasta rzeczka w zadupiu zaśniesz jeszcze raz