Dziewiczą puszczę<br />
Niewidzialny wzrok - Poszukiwacz skarbu<br />
Przenika chłodnym granitowym bluszczem<br />
<br />
Co zieleń swą od trwania zgrabiałą<br />
(Zapłakane palce w artretyzmach liści)<br />
W zadumę wmalowuje<br />
Krótkim pociągnięciem ognia<br />
I czeka aż się płomień w oczach ziści<br />
<br />
By rozgrzać, by rozpalić aż po biel<br />
Zapomniane gdzieś młodością słowa<br />
(Tłuste plamy górskich szczytów)<br />
Owinięte strachem, wstydem jak przez<br />
Śnieżny obrus<br />
Gdy się zdawać zacznie, że je ktoś<br />
Pokocha<br />
Równie wielkim, nieprzerwanym ogniem<br />
<br />
Lecz w tej ciszy jako Morfeusza cień<br />
Dwie nieśmiało spojrzeniem splecione<br />
Zagubione, okłamane dłonie<br />
Dwa ognie wśród fal jeziora tonące<br />
<br />
Jeden od pustki czarny - Wyczekuje<br />
Liże i muska jak samum w piaskach<br />
Te ostatnie w pamięci chwile gorące<br />
<br />
Czerwony swe życie na nowo przelicza<br />
Gdy świt szarą mgłą roznosi<br />
Smak bliskiego końca. Jeszcze się tli i żarzy<br />
Choć w popiół opadła milcząca<br />
Stronica