wpadam pomiędzy dźwięki
widzę kształty drzew kryjące gwiazdy
moją drogę mleczną w czas i miejsce
w bzdury pragnień i pragnienia bzdur
wskazuje wodnik
zataczam kolejne koło
tykanie cyferblatu dudni w głowie
tyran realizm puka do drzwi
magik idealizm gładzi włosy
a Ja z własnym sobą zwiedzam galerie Don Kichota
studnie zapomnienia porannych wzlotów
wieczornych upadków
i popołudniowych drzemek