sam nie wiedział dokąd gna,
czegoś, co miał pod nogami
nasłuchiwał patrząc w dal.
Ona brnęła delikatnie
w ciepłych dolin miękki kształt,
nikt nie słuchał jej specjalnie,
choć jej głos tak pięknie brzmiał.
On już przebył wszystkie strony
i gdy całkiem opadł z sił
nad potokiem w Nieznajowej
płakał, bo los z niego drwił.
Cisza w czas, gdy słońce gasło,
choć ten jeden krótki raz,
chciała smugę nieba jasną
tknąć, by móc zatrzymać czas.
Gdy wracali smętnym krokiem,
On gdzieś w góry, ona w dół,
przy kapliczce srebrnookiej
stał się najprawdziwszy cud.
On ją poniósł hen wysoko,
ciszy echo mu szeptało:
Leć do nieba, wstążką złotą
słońce cel nam znaczyć chciało.
18.08.2012
Nieznajowa - Radocyna
**********************************************************************
http://pl.wikipedia.org/wiki/Nieznajowa