przeszłość wypomina rozterki
na błędach zbudowałem domek z kart
z królem pik na szczycie
jesień oplata szklane domy
drzewa kołyszą puste gniazda
może odwiedzi mnie samotność
uczcimy spotkanie ułamkiem zachodu
dziewczynka o oczach z jarzębiny
wbiega w ramiona matki
słyszę jej śmiech jeszcze długo
w klangorze odlatujących żurawi