bezbronnie zapomniane
schowałem jak wstydliwe dziecko niepewność.
Skradłem nierealne sny
formy własnej mennicy
stając się rzeczą.
Gdy Ty obrastałaś w kurz
codzienność bawiła progi,
brnąłem więc bezwiednie.
Wzorowo szyłem kaftan
byłem narratorem.
Zaiste,
żal słonecznych mil
owych cennych chwil
niezasłanych rozkoszą.
Podniebnych gier,
percepcji danych w postaci
perspektywy i wyboru
zbyt łatwo minionych.