zahukana w pogoni za obfitym stołem
z czoła zrzucisz krzywą koronę
nałożoną bo tak wypadało
bo inaczej nie można
usłyszysz dźwięki
unisono będą bębnić w kroplach deszczu
gubić się w szumie liści
grać na parapecie
nieśpiesznie spadać
rozmywając tu i teraz
i ciężką ziemię nasiąkniętą potem
zamieniać w chłodne kostki lodu
w lekkich ramionach
które uniosą się same
jak skrzydła do lotu
poczujesz siebie
wszystko co zapomniane
budzi niepotrzebne obawy
ważne żeby znów to pokochać