przenikniona gęstą ciemnością
tylko błyszczący żeleziec zdradza jej istnienie
kiedy nie można znieść już zimna
dla rozgrzewki bierze skrzypce
zaczyna grać cicho i lekko
ze smutkiem wsłuchanym w melodię
każde pociągnięcie rysuje sine linie niebytu
przy mocniejszych bywa ich tysiące i przychodzi zgnilizna
ladacznica gzi się z fetorem w jej płaszczu
którym przykrywa łóżka
bez wytchnienia płodzą cierpienie
przenikające aż do kości
wtedy
w czarnych wlotach oczodołów
pojawiają się łzy
a może to para wodna
od rozgrzanego smyczka i nieproszonych gości