Zajmował całość przekornie niepełny.
Smutny jak dubstepowy dzwonek
w wersji monofonii,
rozkojarzony w dźwiękach monotonii.
Nie pytał o nic,
lecz Ona pytała.
Noc co srebrzystym uśmiechem koi.
Zabrała daleko
w krainę nicości.
Latających dywanów,
magicznych mocy,
zdrowej moralności.