widzę też obserwatora szkła lornetki światło odbijają
wściekły telegrafista trawiony przez snajpera
czekamy na rozkaz sierżanta oczy ma we łzach
za chwilę poleje się krew pot i łzy
pragnę na święta wrócić do rodziny
za drzewem chowam marzenia i sny
jest pogodnie ciepły wrzesień
zgrzyt bagnetów gdy zakładamy na karabiny
amunicja wyliczona co do sztuki
kaprale wiedzą co za chwilę się stanie
komenda na przód padła salwa za salwą
upadam jestem ranny chce mi się spać
sanitariusz wkuwa morfinę bandażuje szyję
wstaje biegnę dalej to tylko sen wspomnień
nikt nie zdobył wzgórza karabin zamarł na chwilę
należą się awanse i medale na sercu