na świecie jestem sam
zarośnięty facet coś do mnie gada
prosił o jeden złoty brakło mu do wina
zapominam po chwili słowa
brzmiały jak modlitwa
idę sam ze sobą pustą polną drogą
nikt mi nie pomoże
nikt pola nie zaorze
wszystko przytłacza
dość tych dobroci białych motyli
jestem tutaj na złość
Bóg bardziej nie mógł skarać
nic nie umiem nic nie wiem
urojenia i omamy
za dużo wszystkiego
potrzebuję skręta i chleba
łyk wina pełna gęba