a może to był uśmiech jak z obrazu Leonardo.
Zagadkowo przepływał na czerwonych falach
i krzepił złudzeniami.
Obraz tęsknoty za czymś niedościgłym,
fantazyjnie ułożonym w kolorycie zachodzącego słońca.
Z błyskiem w źrenicach tak ulotnym,
że nawet lekki powiew wiatru mógłby wszystko zniszczyć.
Jak ją zobaczycie, to powiecie
– Ech, tak bardzo chce się żyć.
Właśnie… a na imię miała Poezja.