lecz nikt nie pytał,
nie interesował się,
o czym marzę,śnię,myślę,
nikt nie chciał poznać mnie...
musiałam milczeć,
uczona obojętności,
okradana z marzeń
i poczucia miłości,
bezpieczeństwa i dobroci...
chciałam być dobra,
szczerze serce komuś
i całą siebie ofiarować,
obdarzyć miłością,
jakiej nie poznałam,
nawet od rodziny
nigdy nie zaznałam...
łzy od dziecka
w poduszkę wylewałam,
wciąż karmiona
złudnymi uczuciami
ze snów,dzięki którym
zawsze byłam szczęśliwsza...
pragnęłam śmierci wiedząc,
że tylko wtedy zaznam tego,
co jest dla mnie niedostępne,
śniąc zawsze czułam,
że jestem kochana
i sama mogę kochać...
przy życiu nic mnie
nie trzymało,
miałam dosyć tego świata,
gdzie już praktycznie
nie ma w ludziach miłości,
której przecież od zawsze
pragnęłam...