bujała duszę każdego dnia
słuchawki były jej życia lustrem
przy nich wchodziła w odmienny stan
nie kochał świat tych pięknych warg
jeszcze nie zdołał pomieszać w głowie
może się mylę co do tych wad
wnet doświadczenie klapsem odpowie
budziła słońce gasiła bar
stawała wcześnie zastygła prozą
nie wyliczając godzin ni lat
stawiała czoła najgorszym mrozom
kiedyś przeleciał nad nią od tak
ptak co zwiastuje poezji poziom
figlarnie wbijał w nią oczy pat
bo nie odleci stąd wolna nocą