w odwiecznej z dniem toczonej walce<br />
dokoła suchych liści moc<br />
i wieczór ucieka, jakby przez palce<br />
<br />
na najciemniejszej przysiadam ławce<br />
jesienny księżyc wschodzi gdzieś tam...<br />
i proszę Boga - łask wszelkich dawcę<br />
by dziś spotkanie darował nam...<br />
<br />
i słucha szeptu mej prośby Bóg<br />
i niedaleki słyszę już krok...<br />
zobaczyć wreszcie będę Cię mógł<br />
jasność Twej twarzy rozświetla mrok<br />
<br />
i radość? szczęście? nie...jednak nie...<br />
ból znów rozrywa serce me<br />
bo idziesz dalej nie widząc że<br />
tak bardzo, tak strasznie kocham Cię...<br />
<br />
ze smutkiem powlokłem nogi do domu<br />
i znowu w myślach buduję mur...<br />
o moim cierpieniu nie powiem nikomu!<br />
widać pisany mi jest sznur...<br />