Gdy wzdychasz do niej,
Kiedy łyk upijesz
Gardziołko nią przemyjesz,
Bo każdy wie, że jest to przecież
Ambrozja boska.
A po łyku..
Od razu męskość twa wzrosła.
I w oczach innych przybierasz na sile,
Choć krótko trwa ta wzniosła chwila,
Wiesz! Że zaraz załapiesz bakcyla.
Kiedy kończy się ten wspaniały moment,
Kiedy ciecz ta boska omija przełyk
I w kiszkach kończy swą podróż krótką,
Ta nieśmiała świętoszka.
Nagle! Rozgrzewa bebechy
I miło na sercu się robi wtedy
A na twarzy kwitną uśmiechy.