toczę żywot ulicami tłocznych miast
zasypiam gdzie odrobina szczęścia
przytula twarz do ciepłych kartonów
idę przed siebie ze spuszczoną głową
karmię gołębie resztkami westchnień
ulice niebezpieczne oschłe bez uczuć
latarnie uśmiechem gapią się w oczy
samochody mówią do mnie
idę zmarznięty ulicą brukowanych wspomnień