ludzie biegną jak cienie
ulice zapełnione w chaosie
istnienie dobiega do końca
na szydełku szczęście
haft na obrusie nie ma znaczenia
sięga zenitu temperatura wrzenia
ból głowy zatapiam w tabletce białej
jeszcze szklanka wody na pragnienia i nałogi
rozpraszam mgławice napełniam głowę
końca nie będzie wszystko jest skończone
kosmos chłonie jak gąbka
piję kolejna wódkę żegnamy się z Kazikiem
tyle my do powiedzenia nie słucha nikt
jeszcze za tych co nie mogą
za wieczność