przyczajone na brzegu patelni
oblizuje się jej twardym brzegiem
słodko kwaśno tłusto bierny
po środku wrze od czerwonej papryki
miesza się sublimat karpia z warzywami
bez winnej polewy byłby niczym
fistaszek zagubiony pośród pralin
już rumieni się lekko podlany
przybierze tygrysie barwy panierki
skórka chrupko słona obok bakłażany
gorący smakowicie bosko piękny
a w środku biały
jedyny rewolucjonista godzien chwały