Łza mu z pod powieki leci.
Białe skrzydła ścięte ma,
Włosy rozczochrane tak.
Pewnie też pomyśleć mógł,
Że zapomniał o nim Bóg.
W smutku szarym pogrążony,
Zwraca głowę w wszystkie strony.
Poszukując tam nadziei,
Że usłyszą go anieli,
Że zobaczy duszę miłą,
Że rozpacze w końcu miną.
Krew mu szatę zaplamiła,
Znikła szybko jego siła.
Wstać na nogi już nie zdoła,
Tak wygląda śmierć anioła?
Lecz świadomy jest, że czuje
Jak go z tyłu obejmuje
Jakaś piękna,ziemska dusza,
Jednak w strachu się nie rusza.
Szepce mu do ucha głos,
Aby nie bał się już go.
Że obroni go i kocha,
Niechaj z bólu już nie szlocha.
Że z nim pójdzie na zakręcie
I już wszystko dobrze będzie.
Śmiech wydostał się przez łzy,
Mówi płacząc: Tylko ty...
Jednak teraz łza radości,
Tylko na policzku gości
I raduje się ukrycie,
Bo mu nowe dałeś życie!