Ciepłe spojrzenie,uśmiech ukradkiem, tyle Ty możesz dać mnie...
Wszystko jakby przypadkiem, jakbyśmy nie czekali na te krótkie, ulotne szanse chwili,
gdyby jednak nie one, nie mamy nic.
Nic, co utrzymywałoby przy życiu ten skrywany płomień.
Musimy być uważni, bo jeśli niechcący zbytnio go rozpalimy, powstanie ognisty pożar, który urośnie w siłę, tak bardzo, że pozostawi wiele zgliszczy wokół siebie, po którym niejedna roślina nie obudzi się na nowo już nigdy.
Dlatego tak bardzo nie pozwalamy mu wznieść się wyżej, może się tylko tlić...
Ale czyż nie piękna jest walka o jego granice?
Czyż nie wymaga więcej, niż zwykły płomień, którego ani nie trzeba delikatnie utrzymywać przy życiu, aby nie zgasł, ani też uważać aby nie wzniecić zbyt wysoko?
Dlatego jest tak wyjątkowy, mały a jednak potężny, niepozorny ale znaczący...
Bo czyż nie więcej kosztuje zamykanie oczu, kiedy chcą patrzeć, odsuwanie dłoni, kiedy chcą być otwarte, nakazywanie zmysłom nie czuć woni Twojej skóry, ani zapachu wspomnień, ani słyszeć pięknej melodii, ani widzieć pięknych marzeń sennych...
Uczyć się cieszyć krótkimi momentami, kiedy jesteś bliżej, a kiedy dalej, również cieszyć się, że jesteś, choć taki nie mój...