Chodził po gospodarstwie Pańskim
Sam miał ogółem nijaki dorobek
Ale pracował, harował w stylu wieśniackim
Tu coś posprzątał, tu gnoje wyrzucił
Pozamiatywał, krowy wypasał
Ciągle się z Jagną- gosposią kłócił
A po wypłacie w gospodzie hasał
Inni go mieli za kogoś niższego
i niedouka
Za człowieka co nic nie umie
Co szczęścia i pieniędzy wśród gnoju szuka
Był wyśmiewany i poniżany
Ciągle drażniony, zapracowany
Lecz miał marzenia nasz parobeczek
Chciał mieć wytwórnie skórzanych teczek
Każdy mu mówił: „tyś nie do tego stworzony,
Chcesz coś zarobić, patrzaj tam gnój nie wywieziony”
I tak parobek lat kilkanaście zaparł się w sobie
Powiedział: „ na me marzenie w końcu zarobię”
Wywoził gnoje, zamiatał dalej
A gdy trza było nie jadał wcale
Żeby ziściło się jego marzenie
Żeby pokazać, że co mówią inni to głupie bredzenie
Trwało harowanie parobka lat wiele
Lecz w końcu spełnił swe wielkie marzenie
O własnym interesie bez rozkazów i drwin
Bez strachu i podrzucania co chwilę do świń
Po pewnym czasie parobek nasz
Nie jadał już lebiody i marnych kasz
A ci co kiedyś czuli się lepsi od niego
Teraz się boją potęgi jego