Taka nie duża, ale już przybrudzona,
z wyhaftowanym bukiecikiem, podwiędłych róż.
W jej zakamarkach, wypełnionych kurzem
wciąż odciśnięte są dwa wgłębienia.
I wspomnienia maleńkich opuszków twych dłoni.
Paznokci subtelnie połyskujących, w błękitnej poświecie,
gdy bawiłaś się rdzawym frędzelkiem.
Jego smętne resztki wciąż leżą tam,
gdzie go odłożyłaś.
Zwrócone w kierunku dawno zamkniętych drzwi.