mijaja chwile spedzone pod mostem...<br />
chcialbym uciec stad jak najdalej.<br />
nieznana twarz; obce lzy.<br />
szara rzeczywistosc krzywi moj sen.<br />
chcialbym, aby byl wesoly, pelen barw;<br />
a on grzmi szaroscia...<br />
to milosc tli sie falszywa czuloscia.<br />
to nie koniec, lecz start.<br />
pamietam, jak mialem sile i potrafilem biec<br />
nie zatrzymujac sie; pod wiatr niosacy ze soba bol i strach.<br />
moglem wszystko, jakbym byl Bogiem.<br />
teraz jestem nikim.<br />
dla samego siebie...<br />
dla ludzi...<br />
martwy, jak zywy jestes ty.