mijając ludzi w maskach,tych zlych przebierańcow
białe aleje,na nich śnieg odbija swiatlo
ktorym emanuje księżyc,dając dziwnie ciemną jasność
cierpiąca postać,ma przyklejony uśmiech
obok niej niby smutne,chichoczące to jest sztuczne
jest tu zimno,jakby stało się pojutrze
a wielu z nas się czuje,jak w gabinecie luster
roztrzaskam jedno,i zawdzięcze sobie sukces
lub poniosę porazke,i obwinie za to wódke
hej słyszysz?,to ja strach to twoj kumpel
mamy melanż wraz z odwagą,i robimy niezły burdel
niektórzy ludzie,w swej wielkiej przawdziwości
tak skupili sie na innych,że są sami sobie obcy
to wędrowcy,do i trędu i nowości
którzy tak chcą zdiąć maski,pozdzierali sobie mordy