szybować po bezkresie wśród chmur
wić gniazdo na szczycie gór
Bóg karmiłby mnie świeżym ziarnem
zerwanym w upalne sierpniowe dni
na głowie miałbym nic prócz piór
jak wolnym się stać w świecie zła
w gnieździe pisklęta karmię głodne
wyrosną na ptaki łowne
martwi mnie ten sen
na jawie jestem tylko narzędziem