po skroni powolutku
płynie słodko słona łza,
a w lustrze czyjaś twarz
w jej oczach ukryty strach
czy to jeszcze ja?
po łące hula wiatr,
w nieznane rzuca nas
pędziwiatrem płynący czas
jakby jakiś superptak
a w lustrze znów
czyjaś zapłakana twarz...
motyle zewsząd tańczą
walca z magiczna tęczą
swych delikatnych i pięknych
jak tchnienie poranka barw,
a w lustrze znów widać
czyjąś okaleczoną twarz
w oddali słychać śpiew
i cichy szelest drzew,
oddech życia wokół nas,
a w lustrze słychać
czyjś rozpaczliwy płacz