rzekłeś do mnie jeszcze dudnią
w moich uszach
nie chcę cię zranić,
a jednak to zrobiłeś
wtedy nie rozumiałam
o co tak naprawdę chodzi
i błędnie szukałam winy
wyłącznie w sobie
teraz już wiem,
że boisz się miłości,
zaufania i tego
co ze sobą niesie
a ona nie oznacza końca
takiego życia,jakie znasz
dzięki tej samej miłości
jesteś takim jaki jesteś
siłą uczuć rodziny,
o jakiej mogłabym tylko pomarzyć
uciekasz przed życiem
odsuwając wszystkie blaski
i cienie,które w podobny sposób
połączyło przed laty rodziców
Twoich najlepszych na świecie
nie lękaj się miłości,
gdyż pewnego dnia tylko ona
pozostanie i zdoła pokrzepić
ocierając gorzkie łzy,
kiedy prócz nadziei
nie zostanie może nic
miłość nie zadaje bólu,
lecz uzdrawia zranioną duszę
i przynosi w chwilach zwątpienia
ulgę,dumę-co tylko można chcieć,
nawet gdy nie jest dobrze
leczy rany na ciele
i zadane sercu przez
minione noce,dni,lata
niesie nadzieję na przyszłość
aż do końca świata
(a może i dłużej?)