Wśród nagości czterech ścian
I okna z parapetem
I donicy z paprocią
W pustej szklance topi się
On – Ikar
I widzę jak wolno spada w toń
Bezbrzeżną
I ja – jak on
Bez skrzydeł
Z papierową nadzieją
Zawieszoną na sklejce
Że kiedyś uda mi się wzlecieć
Naiwnie
Tak że bardziej nie można
Ostrzega mnie
Twoje woskowe skrzydła
Stopi nawet lód