nasze preludium
nieskończoności
popycha w szpony
bolesnej aczkolwiek
słodkiej miłości
zdyszana biegnę
ku szczęśliwości
po tęczy wspomnień
gubię drogę
a mimo to biegnę
do ciebie i tych rąk
by karmić duszę
potokiem słodkich słów
szeptem dotykać gwiazd
i poczuć ten dawny
prawie zapomniany żar
to tylko stłumiony blask
a bije łuna,że aż strach
ale biegnę poprzez
morze gorzkich łez
czy to już koniec?
-nie,to początek jest