bywałaś <br />
i najbardziej naga<br />
<br />
powszednie serce gnało<br />
na rozchwianych nogach<br />
lecz ani chciało wracać <br />
do rytmiki<br />
<br />
bezdenna się tliła przestrzeń<br />
wśród aloesów niemowlęcej ciszy<br />
<br />
a echo twoich narodzin<br />
zalotnie tę rajskość łaskotało<br />
apaszką czysto jedwabistych czasów<br />
<br />
ja tylko krynolinami trawy<br />
bywałem<br />
a w biodrach cię określając<br />
spływałem w deltę krokusowych stóp<br />
<br />
i tylko oddechem świtu<br />
głaskałem twoje wargi<br />
gwiazdami się kłaniając <br />
aż po dno wszechświata<br />
<br />
ja tylko deszczem i wiatrem<br />
bywając<br />
tuliłem cię tuliłem<br />
<br />
aż raz zbyt soczysta<br />
zaowocowałaś moim stworzeniem<br />
wygnania