w wyostrzonej półżałobie <br />
szlachetnych pocałunków <br />
kiedy każdy prężny dotyk <br />
połyka strużki dłoni <br />
słyszę szelest wolnych tchnień <br />
zamienianych w złoto <br />
na różanych ornamentach <br />
<br />
muskam ostrożnie rzęsami <br />
rosę na czole przedporanną <br />
budzę ciszą spojrzenia <br />
zaschnięte snem wargi <br />
i okrywasz się moją skórą <br />
jak białym prześcieradłem <br />
w czarną noc