wybrali mnie na ośmieszenie
nie są lepsi zło z ich ust
płynie wodą jak wąż
sępy głodni mego życia
nie ma gdzie schować wzroku
nieszczere uśmiechy niosą
w krwawych dłoniach
źle żyć źle myśleć
każdy dzień cierniami usłany
każdy oddech jak szloch
kto im powie że nie tędy droga
fałszywa przyjaźń
kwitnie jak chwast
w zbożach przygłuszając
w zarodku dobre chwile życia