nisko na nogach, uderzam o ziemię
pociętym nożem złączyłem chleb wczorajszy,
później zimnym wrzątkiem poparzyłem gardziel
intymny dla świata, dla bliskich publiczny,
inny niż wszyscy, bo każdy chcę być innym.
w pogoni odmienności - Ołtarze dla Kalki
ja osiadam na dnie - żywioł dawno martwy
zmarzniętym ogniem ogrzałem dom drewniany
uciekłem do ogrodu, schowałem się w kwiaty
murem w głowę biłem, uciekałem bo niewinny
ofiarą jestem siebie - zbyt nostalgiczny
na pogrzeb biją dzwony
już gotowe wieńce
zdjąłem puchu zbroję, krzyk mój zbyt lichy
pełne kieszenie, a puste kielichy
opiłem przyjaźnie, marzenia jak zgaga
wieńce już gotowe, serce wciąż się waha
7 lat szczęscia, bo lustro skleiłem
obmyłem się brudem, kurz w skórę wtopiłem
ponownie przyrzekłem - sumiennie nostalgiczny
sumienia krzyż targam tragiczny
tandetą wspomnień ściany przystroiłem
przepowiednia wskazała co nie zdarzy się nigdy
przepowiednia milczała, gdy samotnie gniłem
kawę piła z wiarą
niewiara dodała mi siły
jak lew uciekam, przed tym co zgubiłem
przed tym czego nie miałem, przed łzą i brakiem siły
jak lew uciekałem, najczyściej nostalgiczny
bym nie odnalazł szczęścia, z którym tak walczyłem
Pozoste w ciemności, choć czasy mroku oczy sparzyły
Wszystko na opak, sieć która dawno zbrzydła
Wszystko na opak - skurcz myśli, płynie krew zastygła.