dręczy
zabiera uśmiechy
dreszcze pokrywają duszę
serce kołacze o pomoc
zewsząd smród
przenika do łzawych oczodołów
spalone nadzieje nabierają barw ciemnych
w ustach sucho
woda smakuje goryczą
zimne dłonie nie chcą więcej
nabrzmiały opuchnięty brzuch
wypchany jak wór z demonami wieku
pieśni zza grobów zgnilizna
na głowach popiół
za późno
nie zawrócisz kijem
dobry czas minął
dobry człowiek zginął
skończył się dzień
szary prochowiec
trzymał w dłoniach