zamknięta brama pomiędzy mami
z twoich oczu nic nie wyczytam
zgorzkniałaś jak stara kawa
drogę wybrałem spośród wielu dróg
teraz sam na sam
wyczekuję chwil które nadejdą za dnia
jak zwiastun wiosny inny wymiar
w głowie inny świat kręci się kołem
na policzku łza
opada na grunt słaby jak ja
idę ulicą zamarznięte szyby
chodnik niewygodnie ułożony
potykam się a było tak dobrze
nie wiem co mnie czeka
dlaczego
miłość wybiera dzieli
nie wynagradza liczy się twarz i słowa
patologia rodzi się na drogach w domach
skąpany zimnym powiewem nie szukam ciebie
nie myślę nie tęsknię
zadumany zamyślony
konam w objęciach mamy