na rękach nosić kaczeńce
z zapachem ukrytym w mroku
przyjść z cichym odgłosem kroków
raz pocałować nieść w ciszę
której dzwonienia nie słyszę
ten krótki czas płynnie scalić
z ostatnim spojrzeniem z oddali
spamiętać ważniejsze lub mniej
wiosenne dni jesienny śmiech
małe szczęścia które polecą
w kroplach rosy z piękną kobietą
jednak zimna woli ciemność
wisi z kosą już nade mną
dzisiaj to tylko przystanek
ale znów przyjdzie nad ranem