w jedną całość
fale wzburzone w łagodne morze
jedno we wszystko.
Pora roku w porę w roku. Idą łeb w łeb. Dościgają się.
Każda się pyta każdej czy mnie złapiesz.
W głowie tamta zima.
Nie ten dzień, nie ta zima, nie ten sen...
Śnieg prószy na powierzchnię
jest zima.
To obumieranie czegoś
kwitnięcie już.
Jak werte
- odwrót kartki w tył.
Nie odczuwasz nic
bo uczucia zmrożone stoją
okowem
zamrożone gorące,
a szukasz tak bardzo
nietuzinkowości
bo tak zostałeś wychowany
- i doskonałości.
Jaki ranek, taki dzień.
Jaka bliskość, taka śmierć.