kiedy tak siedzę
i grzeszę
patrz na mnie
poliż delikatnie wzrokiem
słuchaj w ciężkim
powietrzu orgazmy
smakuj
zmysł nad zmysłem
ściągany aksamit
w gniewie
oczekuj tego samego
że nie ma nieba
bez uniesień
stanu idealnego
i stało się to
co stać się miało
potężna chuć
dogrzała
żywą czerń
rozlana
na twarzy
ściekasz jak rtęć