by znów wskrzesić mój ból i mą rozpacz.
W Twych ramionach chcę wreszcie spoczywać,
zabierz mnie proszę w bezgraniczną otchłań.
Jak motyl lekko unosisz się nad ziemią
tak rześka, tak blada, lecz nie ma odwrotu.
Gdy spojrzysz mi w oczy ujrzysz mnie niemą,
szczęśliwą, tak pewną, że chcę wieczny spokój.
Lecz daj jeszcze chwile na ludzkie wahania,
ubiegłe życzenie, ostatni sakrament,
I usłysz gdzieś w ciszy me marne błagania
o błogość mej duszy, o błogość na amen.