drżące w przeciągu głuchej ciszy<br />
wyplute hurtem nawet przy wiośnie słońca<br />
<br />
tępe wrażenie splamionego sumienia<br />
zgaszonego blasku najdłuższych świec<br />
<br />
za oddech<br />
ciężki oddech zdeptanego zaufania<br />
i namacalny jedynie we śnie<br />
ciepły balsam<br />
<br />
otwieram drzwi<br />
zamknięte od Początku<br />
<br />
ze lśniącym szaleństwem odbitym w fizycznej duszy<br />
z pasją<br />
z sapiącą klątwą na karku<br />
między niewiedzą, a tym, co zbadane<br />
przekroczę próg w orgaźmie ciekawości<br />