U faceta co to burczał pod nosem
A w gębie miał niedopałek papierosa
I on to był proroków apostołem
Dziś każdy może swoją prawdę wysrać
I smarować się nią aż smrodem trąci na kilometr
Do uszu, nosa, oczu, mordy wpychać
Ja dłużej tego już nie zniosę
Wokół smrodu tego natrętne muchy krążą
Każda się zachwyca, cóż za aromat, cóż za specjały
A gdy oblecą człowieka, już się nie odgonisz
Zobacz, spróbuj, powąchaj jaki zapach wspaniały
Wszyscy wy prorocy, co rozumów nazjadali
Wsadźcie se wasze „prawdy” w dupę
Jest tylko jedna prawda uniwersalna
Każdy z nas kiedyś będzie trupem