rwie brzegi porośnięte tatarakiem
zrywam kaczeńce z Kasią
przyozdobię stół u mamy
lub postawię na kredensie
żółty kolor rozjaśni jej smutne oczy
przyszły deszcze niespokojne
wylewna szalona nieujarzmiona
cicha okolica jak wielka kałuża
drzew zatopione brzuchy
bez paniki cicho
słońce się skryło
płynie szybko jakby koryto jej się znudziło
za ciasno za mało