W rodzinnej szafie
kłębią się emocje
ciasno zwinięte
wciśnięte na dno
Nikt nie zagląda do szafy
nic nie wyjmuje
Czasem tylko coś tam dokłada
Odkłada
Pęcznieje
Sterta niechęci się chwieje
Ciii, nie mówmy nic
A szafa skrzypi złowieszczo
Przez niedomknięte drzwi
wypada miłość nie do pary
ktoś ją kiedyś cerował
lecz zbyt niedokładnie
i z powrotem do szafy schował
ale teraz zamknijmy drzwi
nie patrzymy
nie ma tam nic.
I ja też wpycham upycham
opycham (się)
i skrywam brudna sukienkę w niej
Cicho sza! mama będzie zła!
Nie zauważyła?
przecież to były zaschnięte dziecięce marzenia!
to nic- nie czujmy dziś
A szafa gnije zdradliwie
Z pulsującej rany sączy się lęk
wylewa wrogość, wycieka nienawiść,
lecz coś jeszcze kryje się na dnie...
z chlustem na podłogę wypływają
brudne w kroku majtki
i cuchnące moczem spodnie.
MÓWIĘ WIDZĘ CZUJĘ!