fb

Czy na pewno chcesz usunąć swoje konto?

Usunąć użytkownika z listy znajomych?

Czy usunąć zaznaczone wiadomości z kosza?

Czy chcesz usunąć ten utwór?

informacje o użytkowniku

Ernest.Ein

Dołączył:2008-01-17 08:15:02

Miasto:brak

Wiek:brak

statystyki utworu

Średnia ocen: 0

Głosów: 0

Komentarzy: 1

statistics

inne teksty użytkownika

A A A

0

wiersze 1-31utwór dnia

Autor:Ernest.Einkomentarz Kategoria:Inne Dodano:2008-01-17 09:40:51Czytano:445 razy
Głosów: 0
1.<br />
wiem że bywa źle<br />
źle tak bardzo jak nie chcesz<br />
lecz teraz zapominaj już<br />
i nie mówmy słowami<br />
spróbuj moich palcy wewnątrz<br />
ból jest częścią skóry<br />
ale krzycz jeśli chcesz<br />
<br />
2.<br />
anioły złości spadają zmęczone<br />
bóg jednak czasem jest po naszej stronie<br />
ja lubię ćpać, ona sieje mak<br />
lecz nie chcę mieć głowy zrobionej na wrak<br />
<br />
3.<br />
na kilka dni stałem się tym dziwnym bogiem<br />
którego jeszcze nie smakowałem<br />
tym wulgarnym kaleką na swoim pokracznym wózku<br />
jeżdżącym wyniośle po wzgórzu czaszek<br />
tą zgniecioną fotką z uroczych wakacji<br />
i bożyszczem pomniejszych diabłów<br />
z okolic moich członków<br />
amputowałem sobie całe mnóstwo kolorowych slajdów<br />
tych kłamliwych motyli odurzonych eterem<br />
by ulepić potwora<br />
ze szczerej szczerości<br />
i wejść w żyły jego<br />
w środku ciepłego i słonecznego dnia<br />
we własny czerwony i lepki szlam złości<br />
jak w najsłodszą miksturę jebanego ćpuna<br />
a teraz nagrywam ten show<br />
wszystkie palce w twoim odbycie, kochanie<br />
mam tu na super zoomie<br />
i wyobraź sobie<br />
nie podnieca mnie wcale<br />
więcej serca, kwiatuszku!<br />
tak mówią na kursach porno<br />
potem polubisz tę rolę<br />
kiedy to piszę zerkam na twarz za biurkiem<br />
w brudnym lustrze uśmiech jest czysty jak kwas<br />
a oczy jak najlepszego kumpla geja<br />
który ssie resztkę herbaty z papierowego woreczka<br />
obalony i wzgardzony<br />
niedoszły król<br />
w chichocie szczurów<br />
rozciera starą musztardę przy twarzy<br />
na powierzchni szkła<br />
nie tracąc widoku na własne zielone oczy<br />
i nie myśląc za wiele<br />
o uroczych wakacjach<br />
<br />
4.<br />
użyj mnie, gdy zapragniesz dojść<br />
mam teraz wolną rękę<br />
matka bożka odstawiła mnie na bok<br />
dla swoich świętych obrazków<br />
i jej piotrusia pana<br />
<br />
5.<br />
pościel jest zimna<br />
chowam się w nią<br />
w takich dniach złych<br />
sam w okopie<br />
trochę śmierdzi się zdaje<br />
ale izolatory potrzebne czasami są zwojom<br />
bo nie lubię jeść brudu wśród pięknych ludzi przy srebrnym stole<br />
i nie mogę oderwać się od powierzchni łóżka<br />
przytyłem dwie tony i chyba boli mnie coś<br />
pewnie skutki uboczne<br />
nie czytałem ulotki<br />
ołów wlewa się w mięśnie<br />
a białka czyste jak po deszczu<br />
próbują nie widzieć za wiele<br />
szklanki z zimną zastygłą herbatą<br />
okulary, gazety<br />
telefon, monitor<br />
na kilku metrach kwadratowego bytu<br />
kaloryfer, telefon<br />
niech już kurwa nie dzwoni!<br />
w końcu wychodzę, muszę na zewnątrz<br />
tam palę i milczę<br />
potem już tylko milczę<br />
takie autobusowe przystanki są orgią milczenia<br />
jakby na coś czekały<br />
jakby na wrzask na coś czekały<br />
a ludzie ciągną te liny uparcie<br />
każdy w każdą<br />
więc nie mogę się zrosnąć<br />
no i te głupie chłopięce cierpienie w tych gównianych wierszykach<br />
pisanych nocą<br />
gdy słońce nie straszy<br />
<br />
6.<br />
coś ssie mnie w żołądku<br />
ja wiem swoje że miłość<br />
coś pompuje krew w głowę<br />
lepiej niż wszystkie świata narkotyki<br />
więc dawaj mi więcej powoli<br />
ja chcę tak do końca<br />
mam w kieszeni teraz wszystkie wschody słońca<br />
<br />
7.<br />
bóg jest taki sam jak ja<br />
pusty i próżny<br />
tylko że to ja tu jestem naprawdę<br />
i wykrwawiam się w jego przydługiej bajce<br />
fabrykuję głupie myśli<br />
pijąc zimne kakao o trzeciej w nocy<br />
jeszcze mną nie trzęsie<br />
to zaczyna się rano<br />
wtedy jestem kimś zupełnie innym<br />
wtedy jestem kimś jak ty<br />
przegryzam wszystkie zepsute żyły<br />
i myję twarz do zera<br />
a potem zakładam te człowiecze szelki<br />
nie mogę pokazać się bez kilku protez<br />
bo złość nie jest wskazana<br />
złość ma być zmyta do zera<br />
ma być ładnie<br />
bosko<br />
<br />
8.<br />
zepsute dzieci bawią się lekami<br />
w słodkich, głupich snach gubić się najlepiej<br />
jesteśmy razem i szukamy się w słońcu<br />
rozlewamy śmiech by odstraszyć śmierć<br />
otwiera się czarne drzwi, które psują krew<br />
korytarz jest kręty bardziej niż kręty<br />
ale nie dotykać prawdy czasami boli dużo bardziej<br />
a nagroda w końcu stanie się lękiem<br />
białą pustą salą<br />
samotnią wśród żywych<br />
żyletki mam w swoich oczach<br />
wiercą się bardziej gdy próbuję nie patrzeć<br />
sprężyny w skroniach czuję<br />
napinają mnie bez żadnego rozkazu<br />
bo dziś odlatuję na fioletowo<br />
i nie podoba mi się świat<br />
ten to co rzuca bólem<br />
i nie potrafię go odbić<br />
musiałbym krzyczeć przez cały dzień<br />
potem sikać z balkonu i bić cię po twarzy<br />
złośliwe potwory zasadzają się na mnie<br />
ich przykre żarty pociągają za łzy<br />
ja jestem tylko sam<br />
w tym tłumie który buduje dla mnie ból<br />
by przygotować mnie na stryczek<br />
jak na urodzinowy tort<br />
<br />
9.<br />
gdy spada się w dół<br />
leci się coraz szybciej<br />
szybciej i coraz już szybciej<br />
kierunki się tracą nawzajem<br />
zderzają, zrastają, znikają<br />
to w jakimś chorobliwym podstępie <br />
a jednak nadal jest to spadanie<br />
dno jest dalekie<br />
brudne i smutne<br />
skąpane w ludzkim odorze<br />
i coraz ciemniej jest wokół<br />
a anioły już nie mogą ci pomóc<br />
przestrzeń robi się gęsta i zimna<br />
jak wnętrze ogromnej, czarnej macicy<br />
przestajesz więc widzieć większość tych ciemnych<br />
tych złych twarzy dokoła<br />
są poranione i nieme<br />
nie próbują zaczepiać<br />
czarny, czerwony<br />
ciemny czerwony i czarny<br />
wyciągnięte ręce<br />
w promieniu kilku metrów<br />
od resztek twojego ja<br />
masy wrzeszczących ciał<br />
skotłowanych członków na zwęglonej ziemi<br />
zdziczałych istnień<br />
walczących o resztki gorzkiego tlenu<br />
brzydcy i zapomniani<br />
jesteśmy tu wszyscy<br />
ja i moi oni<br />
wszyscy ja i wszyscy oni<br />
jesteśmy tu<br />
gdy w niebie zabraknie już miejsca<br />
<br />
10.<br />
jesteś szmatą, kochanie<br />
i niech tak zostanie<br />
wciągasz proch i łykasz kwas<br />
jesteś szmatą, taką w sam raz<br />
<br />
11.<br />
gdzieś daleko w sobie podnoszę kamień z ulicy<br />
namaszczam go złością<br />
i rzucam go w ciebie<br />
bo sprzedałaś mnie<br />
za kilka swoich chwil miłych<br />
kupiłaś ten świat<br />
więc pchaj teraz go w siebie<br />
ja nie chcę nawet już patrzeć<br />
na tej mojej ulicy nie ma już ciebie<br />
<br />
12.<br />
próbuję przetrwać taki kolejny wieczór<br />
taki cichy i kolejny<br />
to jak japoński film<br />
przy minimum słów maksimum napięcia<br />
zbyt długi<br />
zbyt długo oglądany w pustej ciemni dusznego kina<br />
mogę się napić lub zjeść garść cudownych lekarstw<br />
lecz wiem, że i tak<br />
jutro znów obudzę się brudny<br />
umazany własnym świeżym odchodem<br />
ze wspomnień<br />
nienawiść i złość wydalają się tak bardzo długo<br />
że marzy się tylko o końcowych napisach<br />
olewając treść<br />
<br />
13.<br />
bajka o nas skończyła się już<br />
może i wiele jest takich<br />
może bóg zawsze śpi<br />
a diabeł jak dobry wujo<br />
pozwala dziać się wszystkiemu<br />
błogosławione zatem wszystko co chore<br />
ja miałem to za nasz przebój<br />
ale końcówka była już kiczem<br />
spierdoliliśmy super scenariusz<br />
a on nadal śpi<br />
i nic<br />
wielkie puste zero<br />
nic<br />
<br />
14.<br />
nie dam się dziś skusić na ten grzech<br />
mały, biały grzeszek<br />
piękny i krótki<br />
odwiedziny u boga<br />
czyli głupia przejażdżka do znanego nikąd<br />
za długo pokutowałem taki ostatni<br />
już nie chcę<br />
dusić się w sobie i błagać o sen<br />
który nigdy niczego do końca nie zmywa<br />
i nie wybacza<br />
zostawia tylko rany<br />
podłe, tępe dziury w świeżym ciele<br />
podłe, małe ciało w dziurze kosmosu<br />
i te tony myśli, których się nie chce<br />
<br />
15.<br />
zszarpany i słaby<br />
nie mam sił już skleić się w piękno<br />
nie mam ochoty już bawić się w ludzi<br />
w ich wielkiej piaskownicy z tymi ich foremkami<br />
mam tylko grabki<br />
mamo, mam tylko grabki<br />
zabierz mnie stąd<br />
zmęczony i spocony wstydliwie<br />
palę papierosa próbując zagrać to jak najlepiej<br />
wyciskać resztki dumy do granicy kłamstwa<br />
i tak nikt za to mnie nie pokocha<br />
ja również<br />
szukam tylko kogoś z grabkami<br />
tylko kogoś<br />
popatrz więc teraz jak żałośnie odstaję<br />
od waszych nadętych bogów<br />
jestem jednych z tych czarnych dzieci<br />
o których nikt nie słyszy<br />
brzydki<br />
i nie mam już co kryć<br />
wykwitłem na przekór<br />
tylko dla kilku osób<br />
tylko dla własnych miejsc<br />
potem już tylko dla siebie<br />
i pójdę dalej<br />
z moimi grabkami<br />
nikt o mnie już nie usłyszy<br />
nikt nie zapyta<br />
<br />
16.<br />
mam dla ciebie<br />
naprawdę ładną nienawiści dawkę<br />
zjedz to, proszę<br />
zaraz wypłynie mi z brzucha<br />
chcę zobaczyć cię po niej<br />
bo nie będzie już nigdy jak kiedyś<br />
nigdy już nie będzie tak ciepło<br />
w moim domu deszcz pada<br />
zalało telefon i książki<br />
ja obudziłem się mokry<br />
teraz palę papierosa tkwiąc pod biurkiem<br />
i patrząc na to bez miny<br />
a trampki na moich nogach<br />
napełniają się krwią powoli<br />
może coś większego złości się na mnie<br />
coś większego jest może w tej nienawiści<br />
może miłość nawet<br />
teraz zjesz to<br />
a potem z krwią ci to z nosa wypłynie<br />
gdy wszyscy ci twoi oni<br />
będą posuwać cię mocno<br />
<br />
17.<br />
pali się<br />
teraz to już wszystko się pali<br />
pali się i wariuje dokoła<br />
sam siebie świat w bólu przebiera<br />
w szary, suchy popiół<br />
żadne łzy nie zrobią znów z niego błota<br />
żadnych łez już nie będzie<br />
ziemia zrzuca swą skórę<br />
a ogień kroczy po niej zachłannie<br />
jak wygłodniały kochanek<br />
i jego tysiące języków<br />
ruszył las<br />
uciekają zwierzęta<br />
wszystkie w tym samym kierunku<br />
a każde w innym tym swoim<br />
mechanicznie i w szoku<br />
głupie stworzenia<br />
dzieła starego grafomana sprzed tysięcy lat<br />
bo oto nowy bóg i jego nowe gwiazdy<br />
zaczynają pieprzyć się coraz śmielej<br />
na czarnym niebie<br />
tu w dole czuje się tylko ostry swąd palonego robactwa<br />
małych pająków próbujących uciekać<br />
i reszty ich bractwa<br />
z ludźmi wśród nich<br />
ogień w końcu zużyje sam siebie<br />
i coraz śmielej zacznie deszcz padać<br />
nowa, świeża sperma na szary popiół<br />
jest cicho<br />
jak to o jedenastej wieczór<br />
mój pokój dawno już zdążył nasiąknąć ciemnością<br />
ja zdążyłem już z dnia odsiąknąć <br />
zastrzyk mocnej herbaty w serce<br />
uszlachetnia mą krew po głowę<br />
i oczyszcza machinę jelit<br />
z całego syfu<br />
jak morze, które wyrzuca ciała na piasek<br />
choć nigdy do końca<br />
<br />
18.<br />
nie podobam ci się teraz<br />
widzę jak brzydzisz się<br />
nie uśmiecham się i nie próbuję<br />
gdy żyły zapycha ból<br />
a krawat zaciska się jak węża jęzor<br />
ja grzesznik, który pragnie być grzesznikiem<br />
złamany i zły<br />
i wszystkie moje zjebane dni<br />
jak powiadał pan budda że<br />
wszystko cierpi<br />
i wszystko cierpieć nie chce<br />
tylko diabeł zostaje przy tobie<br />
gdy popadasz w obłęd<br />
tylko obłęd zostaje w tobie<br />
gdy zaczynasz wołać na boga<br />
nikt nie lubi chłopca-idioty<br />
czarnego robaka strzepuje się z rękawa<br />
gdybym miał sześćset dłoni<br />
wszystkie one pokazywałyby wam teraz<br />
swój środkowy palec<br />
oddani przyjaciele, których nigdy nie było<br />
gdzie był wasz bóg, gdy szukałem pomocy<br />
gdzie był, gdy nie mogłem znaleźć<br />
i jemu też dedykuję swe palce<br />
<br />
19.<br />
wszystkie piękne ptaki uciekły do swych głuchych kryjówek<br />
podobno bez światła nie istnieje nic<br />
ja zostałem tu jednak<br />
nikt nie odwiedza mnie w moim wielkim domu<br />
czasem boję się nocy<br />
wtedy własne myśli biorę za przyjaciół<br />
<br />
20.<br />
weź swe kondomy dziewczynko i ruszaj<br />
dzień będzie dobry<br />
marnujesz tylko swój oddech<br />
widziałem już takich, co za życia umierają<br />
zaczynało się od głowy<br />
nigdy od serca<br />
weź więcej<br />
<br />
21.<br />
twoje perfumy tylko dławią mi płuca<br />
nie jestem tatusiem i nie będę cię karał<br />
gdy zapragniesz tego powiedz 'pieprz mnie' nie 'proszę'<br />
nie lubię aluzji<br />
to nie ma być ładne<br />
i najpierw zmyjesz to z siebie<br />
bo ja nie<br />
<br />
22.<br />
przyjąłem w ciało tę samą ciecz<br />
którą ty trujesz się stale<br />
dałem tak unieść się w górę<br />
i było dobrze<br />
chcąc zrozumieć chorego<br />
musisz sam zachorować<br />
dlatego rano już nie chciałem się śmiać<br />
w głowie taki film wyświetliłem<br />
w którym odpływasz daleko w tej cieczy<br />
<br />
23.<br />
przywołam słońce o którym mówiłem<br />
zignoruj ból, który nam podam<br />
i przytrzymaj mnie mocno<br />
gdy bóg zacznie szarpać ci ciało<br />
a słońce będzie tuż tuż<br />
<br />
24.<br />
morderca jest w telewizji<br />
na wszystkich kanałach od kilku godzin<br />
ktoś ważny coś mówił, i znowu coś mówi<br />
chyba jakiś prezydent<br />
drugi, potem trzeci<br />
ludzie jacyś w szoku<br />
kadr jest cały w dymie<br />
nie do końca rozumiem<br />
że coś wybuchło, się pali<br />
jakaś wieża, czy dwie<br />
dzisiaj świat jest w panice<br />
a dla mnie zwykły dzień przed siedemnastą<br />
wychodzę na zewnątrz spalić jednego<br />
słońce świeci nadal, a niebo niebieskie<br />
wakacji mi trochę zostało<br />
czyli spoko jest jeszcze<br />
<br />
25.<br />
jestem każdym swym pieprzonym dniem<br />
w którym taplam swe i się<br />
liczne dłonie, każdy por<br />
w cichym zapachu krew w powietrzu krwawi<br />
ciepły odór nie omija żadnych wymiarów<br />
pobudza by wyjść nie wracając<br />
a jeśli wyjść nie da się jakbym chciał?<br />
zostaje truć umysł na słodko<br />
i karmić dnie szarym ja<br />
by żyć normalnie<br />
ze wszystkimi zwierzętami<br />
w pieprzonej zgodzie na niby<br />
bez tej prostej ucieczki 'dwie minuty zabawy z nożem'<br />
co mimo orgazmów czasem nocą przychodzi w złych myślach<br />
otóż samobójcy są instynktowni<br />
jak niemowlę z niebezpieczeństwem w małych dłoniach<br />
nie jak ja kiedy piszę o wyjściu<br />
tylko myślę przed sobą żałośnie<br />
głośno mówię z mównicy mej głowy<br />
do tłumu pustego swojego<br />
by bać się tego mniej<br />
i powietrza tego wokół<br />
jak owo dziecko, co wyczuwa gaz<br />
i krzyczy nie wiedząc co może innego<br />
<br />
26.<br />
jak ściera przy zlewie<br />
jest moje zdrowie<br />
z tą wieżą talerzy, co tli się brudem<br />
wszystko się pali<br />
klei się wszystko<br />
tylko łyżka mi się jakoś dziwnie przygląda<br />
a czajnik coś buczy chcąc zwrócić uwagę<br />
i mówi: &amp;#8216;na zdrowie!&amp;#8217;, gdy robię herbatę<br />
<br />
27.<br />
moja złość jest na wizji<br />
więc zbliżenie dajcie, kurwa<br />
i bębny głośniej poproszę<br />
niezłą imprezę tu mamy<br />
godzina 20:00 w ErniTV<br />
tłum nerwowo oddycha mi w plecy<br />
ktoś tu przyszedł obejrzeć śmierć, skurwysyny?!<br />
pokaż mi jak bardzo szalona potrafisz się stać<br />
chcę tego<br />
chcę<br />
chcę cię oglądać na żywca<br />
114 metrów w dół<br />
kiedy powiem: &amp;#8217;jump da fuck out&amp;#8217;, lecisz motylku!<br />
już się pocę <br />
i krew pulsuje jak głupia<br />
dajcie mi sekundę, dzikie dzieciaki!<br />
niech wasz pieprzony bóg też to obejrzy!<br />
6.000 komnat jest w twojej głowie<br />
gorzki dym ich ściany liże,<br />
gdy palisz teraz papierosa<br />
a pan twoim pasterzem, więć spierdalaj !!!!!!!!<br />
<br />
28.<br />
ona jest chemią<br />
złożoną i dziką<br />
i wlała się we mnie tak szybko<br />
bez ostrzeżenia, znikąd<br />
jak kwaśna zieleń wlana do herbaty<br />
jak moment paniki w tłumie w zwykły dzień<br />
strzał do prezydenta, którym jestem ja<br />
pod skórą się zmieniam<br />
tak bardzo się boję<br />
tak boję się bardzo<br />
ja swoją głowę mam<br />
ona też swój rozum ma<br />
jej usta, moja czapka<br />
papierosy, ten park<br />
bez tego wszystkiego nie byłoby możliwe,<br />
co działo się dzisiaj<br />
właściwie wczoraj<br />
bo już po północy<br />
wyświetlam ten film<br />
nie mogę się znaleźć<br />
stworzyć nowe ja<br />
nie pamiętam siebie z przed tygodnia<br />
to się rozbiło jak o ścianę szklanka<br />
pozbieraj mnie proszę<br />
bo teraz mnie boli<br />
czasami chcę biec gdzieś<br />
tak bardzo się boję<br />
ona się przygląda i nie wiem, co myśli<br />
jeszcze mnie nie rani<br />
że zacznie, nie wątpię<br />
<br />
29.<br />
bóg uszył mi dziwny kostium<br />
coś jest za duże<br />
coś za małe jest <br />
więc inne lalki śmieją się ze mnie <br />
dziś jest źle<br />
coś częstuje bólem<br />
nie chciałbyś być mną<br />
to może boleć<br />
bo ludzka głowa zna wiele kierunków<br />
jeśli ty jesteś czarnym<br />
to ja białym zostaję<br />
a gdy białym się stajesz<br />
ja czarnym być chcę<br />
<br />
30.<br />
wszystko przysypia wraz z nocnym szumem<br />
tanich informacji, nielegalnych transmisji<br />
i cyfrowych przekazów<br />
gdzie ostatnie radia grają w ostatnich miastach <br />
chorą muzykę chorych dj-i<br />
<br />
31.<br />
dzień właśnie się zaczął<br />
i to jak<br />
policja się zjeżdża<br />
a ja sam w swoim ciasnym pokoju<br />
jestem w nerwach<br />
zjeżdżają się zewsząd<br />
sprawdzam czy drzwi zamknięte<br />
i łykam co mam <br />
ciekawe, czy dobrze się bawią<br />
włączam drum&amp;#8217;n&amp;#8217;bass<br />
i wyjmuję z szuflady broń taty<br />
niech więc stanie się wojna, panowie!<br />
dziś raczej nie zjem śniadania<br />
<br />
ernestein@tlen.pl<br />
znaczek info

Aby dodać komentarz musisz się zalogować.


znaczek info

Brak komentarzy.

Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Bez tych plików serwis nie będzie działał poprawnie. W każdej chwili, w programie służącym do obsługi internetu, można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego serwisu bez zmiany ustawień oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji w Polityce prywatności.

Zapoznałem się z informacją