i kurczy się świtaniem świat
byłoby razem pójść przyjemnie
nie oglądając się na wiatr
w zrodzony zawiłością los
śnić dawne dziś naiwne mgły
ze wspomnień z kiedyś ważnych trosk
odtworzyć zapomniany ryt
który splecie w dwóch kolorach
pochmurny dzień i miękkość słów
a między usta włoży morał
pocałuj do utraty tchu