w niebycie czasu klątw karlich istnien,
niebytu dróg naszych ognistym,
mieczem promienistym tnie pamieć bogów,
przodków naszych w kamieniu zakletych.
Mgłą zpowite westchnienie czasu,
otchłani nicości miernych istot,
istniejacych w jaźniach trucheł oprawcow naszych pobratyncow...
Wśród szlaków krwia splukanych,
tkwię ślepcem będąc i czujac
jak starodawny upiór znów budzi już starte,
zpłowiałe wspomnienia minionych upadków zastepów nie gotowych do życia.
Czując woń nadchodzących cierpień jak byśmy chcieli być jak oni, nie znający casów przyszłych.