bez berła bez korony z kijem w dłoni
zagubiony w odmętach trzepot skrzydeł
motyle omijają go
chwil nie pamięta wcale
okryty płaszczem świata .kroczy nocą i za dnia
hołduje miastom wierząc w ich Sodomę i Gomorę
nie może usnąć nie wierzy w sny
podły żywot zakłada okulary kusi
narodziłem się po raz drugi
martwy niepierwszy świat
stoję blisko widząc wszystko
nie pojmuję ogromu żądzy
błądzę tulę troski
oczy tęsknią za Polską prawdziwą
smutny wyraz dni obrazem na murze
przecięta wstęga nic nie znaczy