dookoła susza trawi wnętrze
zboża pachną chlebem
maki przekwitają powoli
czerwone dywany
orzeł śledzi każdy mój krok
na łąkach konie pasą brzuchy
kłaniam się ludziom pracującym
idę przed siebie podpieram kijem szczęście
uwierają buty w gardle suszy
słonko w zenicie spogląda pewnie
przed nocą rozbiję w lasku namiot
zjem trochę wspomnień
mlekiem popiję resztę
spocznę chcę więcej
żaby śpiewają żabie piosenki
co można chcieć
gdy gwiazdy widzą wiele
pytam się ich czy dalej iść
słyszę kroki polej drogi
świtem gdy odpoczną nogi
ruszam do wnętrza siebie