za wzgórzem kwitły owoce nienawiści
cierpiał człowiek ukłute serce ściskał ból
matka tuli do piersi narodzone dzieciątko
idziemy jak owieczki ślepo bez nadziei
masa przewodników mądre głowy
prowadzeni na rzeź
smutno tkwić w tym gnoju
podpowiadają jak żyć jak kraść uczciwie
nie zaprzeczysz że natura odwraca od nas głowę
kontakt z przyrodą kończy się grillem i skaleczoną głową
skuci wódą bełkot niewyraźny
jacy mili jacy ważni ile to nie wypili
miłość w cierpieniu rodzi owoce
nadaje sensu wśród sprawiedliwych
nie myśl o luksusie oni zarabiają
klepią nas po czaszkach oj barany głupie
tutaj da się żyć w spokoju
bez pośpiechu powoli spokojnie
otwórzmy oczy na ludzi nie ważny kolor skóry